Niedoszacowanie
85 lat temu brytyjski ekonomista John Keynes zapowiedział, że pokolenie Y będzie pracowało tylko 15 godzin tygodniowo. Tymczasem większość pracowników w Polsce i Europie Zachodniej już teraz pracuje ponad kodeksowe 40 godzin tygodniowo (patrz na s. 62 wykres: „Obciążenie pracą ponad wymiar kodeksowy”). Dużo obowiązków i szybkie tempo pracy sprawiają, że „niewyrabianie się” jest powszechnym zjawiskiem.
Dodatkowo często towarzyszą nam stres i zmęczenie, spowodowane – paradoksalnie – liczbą przepracowanych nadgodzin. W konsekwencji aż 41 proc. osób pracujących w nadgodzinach skarży się na dolegliwości związane z wykonywaną pracą, zmęczeniem i przepracowaniem.
Polacy dużo pracują, ale niekoniecznie musi to wynikać z nadmiernego obciążenia pracą. Często powodem przedłużonego czasu pełnienia obowiązków służbowych jest niesatysfakcjonująca efektywność. Polska kultura pracy przyzwala na liczne wyjścia w czasie pracy. Krótkie, ale częste odrywanie się od wykonywanych zadań powoduje, że pracownicy mają problem z koncentracją. To z kolei przekłada się na wydłużenie czasu potrzebnego na realizację zadań, tym samym zwiększając prawdopodobieństwo pracy w godzinach nadliczbowych.

Zobacz także: Szpitalny oddział pracoholików>>

Czas wolny droższy od pieniędzy
Ponad połowa pracowników w Polsce nie otrzymuje wynagrodzenia za nadgodziny, czyli nieodpłatnie świadczy pracę w godzinach nadliczbowych (patrz wykres: „Sposób wynagradzania za pracę w nadgodzinach”). Pracodawcy wolą udzielić rekompensaty za przepracowane nadgodziny w formie czasu wolnego niż dodatkowego wynagrodzenia. Liczba godzin nadliczbowych w ciągu roku kalendarzowego nie może przekraczać dla poszczególnego pracownika 150 godzin, jednak część pracowników w Polsce pracuje jeszcze dłużej.
Stanowisko pracodawców względem nadgodzin oraz przyjęte metody rekompensaty nasuwają pytanie o działania firm, mające na celu zachowanie równowagi pomiędzy życiem zawodowym a osobistym pracowników.
Work-life balance nie musi stać w sprzeczności z dużym nakładem pracy. W efektywnej równowadze chodzi nie tyle o równowagę między czasem przeznaczanym na pracę a na inne sprawy, co o jakość tego czasu oraz poziom zaangażowania i uwagi. Można dużo pracować, a jednocześnie zorganizować sobie życie w sposób dający poczucie równowagi. Pracownicy coraz częściej oczekują od organizacji, że te ułatwią im osiągnięcie tego stanu, dlatego w rankingach popularności pracodawców przodują firmy, które wprowadzają rozwiązania pomagające pracownikom efektywnie wykorzystywać czas, np. pracę z domu, elastyczny czas pracy czy też rozliczenie za efekty pracy, a nie za czas w niej spędzony.

Chore nadgodziny
Jak pokazują różnorodne badania przeprowadzone na świecie przez niezależne instytucje, przedłużony czas pracy odbija się na zdrowiu pracowników. Długofalowa obserwacja stanu zdrowia osób aktywnych zawodowo, przeprowadzona przez University of Texas Health Science Center, wykazała, że każda nadliczbowa godzina pracy tygodniowo zwiększa ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia o 1 proc. Co więcej, badanie przeprowadzone przez University College London wykazało, że w przypadku osób przedłużających tygodniowy czas pracy o trzy godziny lub więcej ryzyko zapadnięcia na chorobę wieńcową wzrasta aż o 60 proc.
Praca w nadgodzinach prowadzi również do mniej poważnych, lecz na co dzień obniżających komfort pracy i życia dolegliwości (patrz wykres: „Uciążliwość pracy”). Nadprogramowy czas pracy prowadzi do przemęczenia, na które dodatkowo nakłada się stres. A wtedy efektywność pracy spada, pojawiają się trudności z koncentracją oraz ospałość czy nieuwaga. W konsekwencji to, co zwykle zajmuje trzy kwadranse, przeciąga się do kilku godzin. Jest to zamknięte koło, ponieważ przedłużony czas pracy potrzebny do wykonania obowiązków sprawia, że zaległości w pracy się nawarstwiają, zmuszając pracownika do wyrabiania kolejnych nadgodzin.
Kłopoty z koncentracją i skupieniem uwagi miewa już 45 proc. pracowników. Może to być efekt wielu czynników: nadgodzin, ale również stresującego środowiska pracy, nieergonomicznego stanowiska pracy albo źle rozplanowanej przestrzeni biurowej. Jednak wyższy odsetek osób deklarujących odczuwanie dolegliwości, zaobserwowany w grupie respondentów pracujących w godzinach nadliczbowych, pozwala na postawienie tezy, że nadgodziny mają realny wpływ na pogorszenie ogólnego stanu zdrowia pracowników. Dlatego też zdecydowaną większość winy ponosi zmęczenie wynikające z przepracowania.
Pracownicy coraz częściej mówią też, że do pojawienia się lub nasilenia ich dolegliwości przyczynia się niski standard biura. Bóle pleców, głowy i ramion, dyskopatia, zespół cieśni kanału nadgarstka, kłopoty z krążeniem i żylaki – to dolegliwości, które są bezpośrednim skutkiem niewygodnego miejsca pracy (patrz na s. 64 wykres: „Dolegliwości związane z wykonywaną pracą”). Właśnie na tego rodzaju problemy zdrowotne narażamy się, jeśli dzień w dzień spędzamy wiele godzin, siedząc w jednej pozycji, na stanowisku, które nie zostało przygotowane zgodnie z zasadami ergonomii.
Ludzkie ciało nie jest stworzone do trwania w bezruchu, a tym bardziej siedzenia przez wiele godzin. Tymczasem według statystyk 7 na 10 czynnych zawodowo Polaków pracuje właśnie w tej pozycji, co oznacza, że spędza w ten sposób około 2 tys. godzin rocznie. To nie tylko jest nienaturalna pozycja dla naszego kręgosłupa, ale w dodatku obciąża go dużo bardziej niż wielogodzinne stanie czy chodzenie. Najczęściej odczuwalne efekty długiego siedzenia to ból pleców, ramion i karku. W dłuższej perspektywie zagrożenia dla zdrowia są jednak dużo poważniejsze. Częste i nadmierne obciążanie kręgosłupa może doprowadzić między innymi do choroby potocznie nazywanej wypadnięciem dysku, a także przyczynić się do rozwoju zmian zwyrodnieniowych.
W przypadku wielu zawodów siedzącego trybu pracy nie da się uniknąć, a w dodatku wszystko wskazuje na to, że w tej pozycji spędzać będziemy coraz więcej czasu, zarówno w biurze, jak i poza nim.

Koniec pewnej epoki?
Problem nadgodzin oraz ich wpływu na zdrowie i efektywność pracowników dostrzegają firmy i korporacje, które zaczęły nieprzychylnym okiem spoglądać na osoby spędzające w pracy po kilkanaście godzin dziennie.
Kilka miesięcy temu brytyjski „The Economist” ogłosił koniec ery pracoholików3. Jeśli „wysiadujesz” nadgodziny w pracy, oznacza to, że nie umiesz się zorganizować i masz problem z zarządzaniem sobą w czasie. Nowy trend mówi, że czas wolny to świętość. Wykonaj przydzielone zadania w osiem godzin albo zmień pracę. Jako pierwszy przykład dał irlandzki oddział Google’a, w którym pracownicy – po skończonym dniu pracy – muszą zostawić w biurze służbowe smartfony, tablety i laptopy.
Nadgodziny i gorsze samopoczucie to prosta droga do wypalenia zawodowego. Znika zaangażowanie i motywacja, a pojawia się zrezygnowanie oraz niska efektywność pracy. Chociaż kultura nadgodzin jest zwyczajnie nieopłacalna z punktu widzenia obu stron, to polski etos i warunki pracy nadal koncentrują się na szeregu „asapów”, deadline’ów i nadgodzin. Z drugiej strony, przedsiębiorstwa coraz przychylniej patrzą na kwestię work-life balance’u oraz starają się dostosować kulturę pracy do oczekiwań przedstawicieli najmłodszych pokoleń. Pod tym względem przodują międzynarodowe organizacje oraz firmy z branży technologicznej.

Marek Wróbel jest dyrektorem dywizji Hays Response w Hays Poland Sp. z o.o.; ekspertem z ponad 10-letnim doświadczeniem w rekrutacji i obsłudze kluczowych klientów. Interesuje się prawem pracy z perspektywy agencji zatrudnienia oraz budową i implementacją modeli współpracy z klientami.

 Artykuł pochodzi z Personelu Plus