1. Wprowadzenie
Praca pielęgniarek, oprócz narażenia na różnorodne czynniki fizyczne, chemiczne i biologiczne, wymaga wykonywania czynności w znacznym stopniu obciążających układ ruchu. Przeciążenia tego układu wynikają najczęściej z konieczności podniesienia, podtrzymywania, przeniesienia określonego obiektu – pacjenta, materiału lub narzędzia, a także długotrwałego utrzymywania statycznych pozycji ciała. W efekcie na układ ruchu pielęgniarek działają zarówno znaczne przeciążenia mogące spowodować urazy, jak i kumulujące się mikrouszkodzenia układu ruchu. O ile w przemyśle, dzięki osiągnięciom współczesnej techniki (m.in. automatyki i robotyki), udało się, przynajmniej teoretycznie, zminimalizować konieczność wykonywania czynności szczególnie niekorzystnych pod względem biomechanicznym i fizjologicznym, o tyle w służbie zdrowia jest to znacznie trudniejsze. Praca na większości stanowisk w służbie zdrowia wymaga tak dalece indywidualnego sposobu wykonywania czynności, że niemożliwe staje się pełne wykorzystanie najnowszych osiągnięć technologicznych. Efektem są oczywiście m.in. urazy i dolegliwości ze strony układu mięśniowo-szkieletowego, na które uskarża się np. zdecydowana większość pielęgniarek.
Tym niemniej okazuje się, że jest szereg prostych i niewymagających dużych nakładów finansowych sposobów pozwalających na zmniejszenie obciążenia fizycznego personelu placówek służby zdrowia, a zwłaszcza pielęgniarek i salowych. Przede wszystkim wspomnieć w tym miejscu należy o matach poślizgowych ułatwiających przemieszczanie pacjenta na łóżku (zmiana pozycji ciała) lub z łóżka na inne łóżko/wózek. Kolejnym ułatwieniem dla pracowników jest zakup sprzętu medycznego wyposażonego w kółka jezdne lub montaż kółek do wyposażenia już używanego. Chodzi w tym przypadku przede wszystkim o wózki do przewozu aparatury medycznej (zamiast jej przenoszenia), statywy do kroplówek, szafki przyłóżkowe pacjentów, a nawet fotele do spania dla matek przebywających całą dobę ze swymi hospitalizowanymi pociechami. Rzecz jasna nie wystarczy samo posiadanie sprzętu na kółkach, dotyczy to również łóżek i wózków do przemieszczania chorych (również wózków inwalidzkich i tzw. kołysek do przewozu niemowląt), ale niezbędne jest utrzymywanie go (zwłaszcza kółek i ich blokad) w stanie pełnej sprawności technicznej. Brak wystarczającej dbałości o prawidłową konserwację wyposażenia służącego do transportu lub taki transport ułatwiającego to jeden z najważniejszych powodów powstawania przeciążeń układu mięśniowo-szkieletowego.

2. Windą do…?
Sporym utrapieniem osób przewożących pacjentów poza oddział (powinni to być mężczyźni – ze względu na przepisy ograniczające możliwość przewozu przez jedną kobietę masy do 80 kg łącznie z wózkiem) są windy. Ogólnie rzecz biorąc, jest ich zwykle zbyt mało, w związku z czym są przepełnione i często się psują. Efektem jest długie czekanie na windę, konieczność ręcznego wnoszenia pacjentów na piętra, spóźnianie się na planowane zabiegi i badania. Ponadto możliwość wygodnego korzystania z wind utrudnia fakt, że ich ruch nie jest prawidłowo wyregulowany i bywa, że winda nie zatrzymuje się w odpowiednim miejscu – nawet kilka centymetrów poniżej lub nad podłogą korytarza. Takie różnice poziomu powodują powstawanie progów utrudniających wprowadzanie lub wyprowadzanie łóżek (w szczególności tych z małymi kółkami).
Innym problemem spotykanym w szpitalach z oddziałami onkologicznymi jest obciążenie związane z przesuwaniem przez pracownice ciężkich drzwi osłonowych. Drzwi osłonowe o masie ok. 300 kg zawieszone są na rolkach przesuwających się po szynie metalowej o grubości ok. 10 mm, zwieszonej nad otworem drzwi. Czynność otwierania i zamykania przez pracownice polega na ręcznym ich przesuwaniu. Uchwyt służący do otwierania i zamykania wykonany jest w postaci typowej gałki. Drzwi osłonowe przesuwane są podczas wwożenia i wywożenia pacjentów przed i po wykonaniu naświetlania, a także w czasie jego trwania w celu podania posiłków, leków, dokonania niezbędnych czynności pielęgnacyjnych. Czynności przesuwania drzwi wykonywane są najczęściej przez pielęgniarki z częstością ok. 30 razy w ciągu ośmiogodzinnego dyżuru (pięć wejść do każdej z trzech sal ekspozycyjnych pozostających pod opieką jednej pielęgniarki). Koszt energetyczny związany z przesuwaniem drzwi wynosi średnio 3,5 kcal/min, co oznacza, że jest to praca średnio-ciężka. Jednakże koszt energetyczny nie stanowi pełnego odzwierciedlenia uciążliwości wynikającej z przesuwania drzwi, ponieważ jest to wysiłek statyczny. Wysiłek statyczny stwarza dla organizmu większe obciążenie w porównaniu z wysiłkiem dynamicznym, co objawia się nadmiernym wzrostem częstości skurczów serca, a szczególnie ciśnienia krwi w stosunku do zużycia tlenu (wydatku energetycznego). Wzrost zużycia tlenu podczas wysiłku statycznego jest stosunkowo niewielki, co wynika z utrudnienia przepływu krwi przez pracujące mięśnie, tym większego, im większy jest wykonywany wysiłek. To utrudnienie przepływu krwi ogranicza możliwości wysiłkowe głównie przez skracanie czasu utrzymywania skurczu o określonej sile. Przesuwanie drzwi osłonowych nie jest, rzecz jasna, jedyną czynnością statyczną występującą w pracy pielęgniarki zatrudnionej w takim oddziale. Większość czynności związanych z obsługą pacjentów wykonywana jest w pozycji wymuszonej, mocno pochylonej. Ponadto pielęgniarka podczas dyżuru pomaga roznosić posiłki chorym, podnosi i przenosi inne ciężkie przedmioty. Stąd też ogólny wysiłek statyczny pielęgniarki podczas pracy oceniono jako duży, a wydatek energetyczny oszacowano na 1050 kcal – dla kobiety jest to ciężka praca fizyczna. Ręczne więc przesuwanie drzwi osłonowych stanowi dodatkową, zbędną uciążliwość utrudniającą wykonywanie pracy pielęgniarki (konieczność otwierania drzwi oburącz uniemożliwia trzymanie tacy z lekami czy z posiłkiem). W związku z tym jak najbardziej celowe jest zainstalowanie urządzeń umożliwiających elektryczne otwieranie i zamykanie drzwi osłonowych.

@page_break@

Siła maksymalna konieczna do szybkiego przesunięcia drzwi (z początkowym „szarpnięciem”) wynosi średnio 170 N, przy czym zakres jej wartości waha się od 110 N do ponad 300 N. Tak znaczny rozrzut związany jest ze stanem technicznym zawieszenia drzwi (niewłaściwa konstrukcja podwieszenia oraz zacinanie się rolek). Warto w tym miejscu podkreślić, że próby awaryjnego (ręcznego) przesuwania drzwi posiadających napęd elektryczny (o masie ok. 1 tys. kg) na sąsiednim oddziale radioterapii wykazały konieczność zastosowania siły ok. 170 N, a więc takiej samej, jak w przypadku trzykrotnie lżejszych drzwi na pierwszym oddziale. Przyczyną tego jest lepsze technicznie rozwiązanie mechanizmu zawieszenia – grubsze szyny i rolki nieulegające szybkiemu zużyciu. Wniosek nasuwa się sam – dobre, przemyślane i bez zbytnich oszczędności rozwiązania techniczne, nawet bez wspomagania silnikami elektrycznymi, pozwalają skutecznie zmniejszyć obciążenie pracownika – w tym przypadku pielęgniarki.
Przepisy bhp nakazują pracodawcom oraz służbom bhp stosowanie zasad ergonomii podczas tworzenia i modernizacji stanowisk pracy. Jak w praktyce wygląda wdrażanie tych przepisów? Niestety - różnie. Najczęstsze przyczyny braku zainteresowania ergonomią i jej praktycznego stosowania to oczywiście:
- brak motywacji ekonomicznej (nie wszyscy rozumieją możliwości wzrostu efektywności pracy dzięki poprawie warunków pracy, nie ma też skutecznych mechanizmów wiążących np. zdrowie pracownika z wysokością składki na ubezpieczenie społeczne),
- brak wzorów i praktycznych przykładów zastosowania zasad ergonomii oraz uzyskanych dzięki nim korzyści.
3. Podejście do pacjenta
Podstawową korzyść z wdrożenia zasad ergonomii stanowi wyższy zysk (zadowolony, zdrowy i niezmęczony pracownik wytworzy więcej produktu o wyższej jakości). Pod pojęciem „produktu” rozumieć należy nie tylko wytwory materialne, ale również usługi i ogólnie kontakt z nabywcą oferowanego produktu. Jak na ogół wygląda obsługa pacjenta w placówce służby zdrowia, wiadomo – chory cieszy się, że został przyjęty przez lekarza, zdiagnozowany i uzyskał satysfakcjonującą poradę bez względu na długie oczekiwanie w poczekalni, często na stojąco. Czy może być inaczej?
Oto przykład, jak być powinno – Centrum Onkologiczne w Bydgoszczy. Merytoryczny status Centrum jest niezwykle wysoki – to pierwsza i jedna z niewielu w kraju placówek dysponujących aparaturą do badań PET (Positron Emission Tomography). PET to jedna z najnowocześniejszych technologii wykorzystywanych do wykrywania istnienia nawet pojedynczych komórek nowotworowych w organizmie. Poza PET-em oraz innymi typowymi dla placówek onkologicznych oddziałami i aparaturą diagnostyczną i leczniczą w Centrum Onkologicznym w Bydgoszczy jest coś jeszcze – właściwy stosunek do pacjenta. Takie podejście do człowieka chorego lub potencjalnie chorego, jakie spotkać można w Bydgoszczy jest równie unikalne w skali krajowej, jak wspomniany już PET. Ludzki kontakt z pacjentem rozpoczyna się już w recepcji (nie mylić z rejestracją). Kolejki nie są długie, hol, będący poczekalnią, wyposażony jest w wystarczającą liczbę miejsc do siedzenia. Ale nigdzie jeszcze w Polsce nie widziałem, aby podczas samej procedury rejestrowania siedział i pracownik, i pacjent. Tak dzieje się właściwie tylko w bankach. A przecież człowiek przychodzący do lekarza lub na leczenie jest wystarczająco dotknięty przez los i każdy wyraz współczucia i pomocy, zwłaszcza w placówce onkologicznej, sprzyja zmniejszeniu cierpienia. Po rozmowie w recepcji pacjent skierowany zostaje na odpowiedni oddział. Czystość utrzymywana jest w sposób równie prosty, co tradycyjny – przez cały dzień na korytarzach pracują pary sprzątaczek (jedna czyści podłogę na mokro, druga, tuż za nią – na sucho). Jest to także sposób oszczędzenia osobie chorej traktowania jej jako podmiotu w zasadzie tylko przeszkadzającego sprawnemu funkcjonowaniu szpitala. Sprawna organizacja pracy zapewnia minimum czasu spędzanego pod drzwiami gabinetów lekarskich i zabiegowych, jeżeli trafią się jednak poślizgi – czekający mogą spędzić je w sympatycznie urządzonych poczekalniach. Na zakończenie rzecz dla pacjenta najważniejsza – przyjęcie przez lekarza i sesja leczenia. Usługi te świadczone są na bardzo wysokim poziomie nie tylko merytorycznym, ale również humanitarnym. Trudno mówić w tym przypadku o przyjemności, ale na pewno lżej znosi się spokojnie przeprowadzany zabieg chemioterapii w dobrze wyposażonej sali (np. oglądając program telewizyjny) aniżeli w pośpiechu przyjmowaną kroplówkę z chemią – pacjent siedzi na zwykłym drewnianym krześle, kroplówka zawieszona jest na gwoździu wbitym w ścianę. Czy powyższy przykład odzwierciedla rolę, zadania i efekty ergonomii w stosunku do pacjenta? Na pewno tak. Teoretycznie bowiem, pomijając przypadki błędów lekarzy, leczenie w Centrum Onkologii w Bydgoszczy i jakimkolwiek innym wojewódzkim szpitalu onkologicznym przynosi podobny główny efekt zdrowotny, ale bez wątpienia humanitarny sposób podejścia do pacjenta w znakomity sposób wspomaga chemio- czy radioterapię.


Artykuł pochodzi z miesięcznika „Praca i Zdrowie”. Więcej na podobny temat znajdziesz TU i TU.